pilotek pilotek
722
BLOG

Co naprawdę napisał prof. Żylicz

pilotek pilotek Polityka Obserwuj notkę 23
 
Wczoraj wielkie poruszenie w Rzepie: "Błędne porozumienie rządu z Rosją", "Decyzje o formie prawnej wyjaśniania katastrofy smoleńskiej były pochopne – wynika z tekstu prof. Marka Żylicza":
 
To była wielka gratka, wreszcie nie hel Rogalskiego, nie wyciek paliwa (który się okazał kałużą wody) Macierewicza, nie telefony zza grobu Sakiewicza, ale opinia specjalisty z prawdziwego zdarzenia: prof. dr hab. Marka Żylicza, eksperta międzynarodowego prawa lotniczego, członka Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych!
 
Niestety - i jak zwykle - okazało się to wielką bzdurą i przekłamaniem, o czym pisałem tutaj:
 
Co oczywiście nie przeszkodziło salonowej emerytce (i na SG całemu salon24.pl) dymisjonować Donalda Tuska i wysyłać go pod Trybunał Stanu:
 
Polska prawica w akcji, można było sie pośmiać. Tym bardziej jest to śmieszne, że prawicowi dziennikarze z Rzepy zwrócili uwagę na skądinąd bardzo ciekawy tekst prof. Żylicza, któremu warto się przyjrzeć choćby z tego powodu, że obala wiele prawicowych "mitów smoleńskich". Niżej streszczenie.
 
 
Na początku cymesik - prawicowcom nawet nie udało się dostrzec, że prof. Żylicz napisał swój tekst w kontrze do prawicowych zarzutów formułowanych wobec polskiej strony rządowej:
 
"w Polsce ze strony opozycji, niektórych rodzin ofiar katastrofy oraz części publicystów i prawników od chwili katastrofy formułowane są zarzuty dotyczące oddania badań w ręce rosyjskie, postępowania w badaniach i braku natychmiastowej reakcji na najwyższym szczeblu na działania rosyjskich urzędników; podważane są też podstawy prawne działań organów rządowych i niezależnej od rządu prokuratury oraz argumenty używane w sprawach spornych z Rosją. Do zarzutów natury prawnej trzeba będzie również odnieść się w dalszej części opracowania."
 
I w dalszej części autor odnosi się do tych zarzutów - zbijając je: rozbita pod Smoleńskiem Tutka nie była statkiem wojskowym, to nie był lot wojskowy, wybrana forma badania lotniczego (katastrofy) była dla polskiej strony optymalna, niedociągnięcia strony rosyjskiej są nieistotne dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy a wchodzenie z ich powodu w spór międzypaństwowy jest bezsensowne.
 
 
"2. Status prawny statku powietrznego."
 
Prof. Żylicz rozważając czy samolot Tu-154M przewożący prezydenta i jego świtę można uznać za statek wojskowy. Bierze pod uwagę, że decydującym kryterium jest "rodzaj operacji i sposób użycia statku powietrznego w danym czasie". I dochodzi do wniosku, że rozbity pod Smoleńskiem samolot Tu-154M należy uznać za statek powietrzny państwowy - niewojskowy. Co oznacza, że jego lot nie podlegał reżimowi ani konwencji chicagowskiej o międzynarodowym lotnictwie cywilnym ani polsko-rosyjskiego porozumienia z 1993 r. dotyczącego lotnictwa wojskowego.
 
 
"3. Reżim prawny lotu."
 
Autor stwierdza, że nie tylko nie był to statek wojskowy, ale (nawet gdyby) dodatkowo "sam status prawny statku powietrznego nie przesądza do końca o przepisach, które rządzą wykonywaniem lotu". W grę wchodzić mogą przepisy międzynarodowe (konwencja chicagowska) albo przepisy wewnętrzne państwa sprawującego zwierzchnictwo terytorialne w stosunku do przestrzeni powietrznej, w której lot się odbywa. Ponadto ewentualne kolizje przepisów i jurysdykcji różnych państw rozstrzyga się na korzyść prawa państwa sprawującego zwierzchnictwo terytorialne w danej przestrzeni. To tzw. zasada całkowitego i wyłącznego zwierzchnictwa państwa w jego terytorialnej przestrzeni powietrznej.
Ponieważ żegluga powietrzna samolotu państwowego nie podlega konwencji chicagowskiej, nie ma ona tutaj zastosowania a właściwe są rosyjskie przepisy wewnętrzne. Zaś zgodnie z nimi (mimo, że w rosyjskim AIP nie był określony reżim prawny dla lotniska smoleńskiego - bo normalnie było nieczynne) "w przypadku podobnych lotów nie odróżnia się lotów statków powietrznych cywilnych i państwowych, a lot samolotu polskiego traktowany był tylko jako lot nieregularny obcego statku powietrznego".
Dodatkowo prof. Żylina wskazuje, że "prawo międzynarodowe zawiera istotne luki nie tylko w kwestiach statusu statku powietrznego, lecz również w przedmiocie zasad ruchu, którym podlegają statki powietrzne państwowe" ale nie zmienia to, że decyduje prawo rosyjskie.
I tak poległ kolejny prawicowy „mit smoleński”, że był to lot wojskowy (co ma duże znaczenie dla oceny działań kontrolerów).
 
 
"4. Badanie okoliczności i przyczyn katastrofy."
 
Profesor zauważa, że "prawo międzynarodowe zawiera istotne luki nie tylko w kwestiach statusu statku powietrznego, lecz również w przedmiocie zasad ruchu, którym podlegają statki powietrzne państwowe" i dlatego "po katastrofie trzeba było ustalić i uzgodnić między obu rządami zasady i procedury badań przyczyn i okoliczności wypadku (badania lotnicze)" ponieważ "bez takiego uzgodnienia Rosja z tytułu suwerenności terytorialnej sama decydowałaby o tych sprawach".
Rosja zaproponowała, a strona polska zgodziła się, na badanie wg przepisów załącznika 13 konwencji chicagowskiej.
Było to rozwiązanie, nie tylko jak najbardziej poprawne formalnoprawnie ("Porozumienie było nieformalne, przyjęte w trybie roboczym. Jednak prawo międzynarodowe nie jest nadmiernie formalistyczne i porozumienie, które obie strony niezwłocznie wprowadziły w życie, jest dla obu państw wiążące"), ale także optymalne dla Polski ("Podjęto decyzję pragmatyczną, przyjmując powszechnie stosowany i wypróbowany reżim, pozostawiający badania państwu miejsca katastrofy, mającemu na miejscu odpowiednie środki, z zapewnieniem pełnego udziału przedstawicieli państwa rejestracji (i użytkownika) statku powietrznego w tych badaniach. W ten sposób wypełniona została luka w prawie międzynarodowym w odniesieniu do statku powietrznego państwowego wyłączonego w zasadzie spod rządów konwencji chicagowskiej, niebędącego statkiem powietrznym wojskowym w ścisłym znaczeniu wobec wykonywania niewojskowych zadań").
 
Autor analizuje inne możliwości, które teoretycznie możliwe, w praktyce były nierealne bądź niepraktyczne:
- zastosowanie polsko-rosyjskiego porozumienia międzyresortowego z 1993 r. dotyczącego lotnictwa wojskowego było: 1) wątpliwe (to nie był samolot/lot wojskowy), a co ważniejsze 2) niepraktyczne bo odwlekało samo badanie katastrofy ("Porozumienie z 1993 r. stanowiło tylko w art. 11, że badania incydentów lotniczych mają prowadzić wspólnie organy obu państw, z prawem dostępu do niezbędnych dokumentów, jednak z zachowaniem tajemnicy państwowej" i "trzeba by było w takim przypadku wynegocjować dodatkowo zasady i procedury badania wypadku") oraz 3) niepewne co do rezultatów ("Nie wiadomo, z jakim by to nastąpiło rezultatem, i nie wiadomo, jak długo trwałyby negocjacje opóźniające podjęcie wspólnych badań") i 4) całkowicie zależne od Rosji(na każde konkretne rozwiązanie w procedurze badania musieliby się zgodzić rosjanie);
- nierealne było również powołanie jakiejkolwiek międzynarodowej komisji: wymagana była zgoda Rosji, a ta nie udziela jej z zasady (jedyny wyjątek, to badanie przez komisję ICAO zestrzelenia przez lotnictwo wojskowe pasażerskiego samolotu południowokoreańskiego, ale jest to sprawa nieporównywalna, tam „zawinili” Rosjanie i nie mogli badać sami siebie);
- podobnie "próby zaangażowania Kongresu USA, Unii Europejskiej czy ICAO w celu stworzenia jakiejś niezależnej komisji czy procedury badania bez zgody zainteresowanych rządów [czyli Rosji - przyp. ja] nie mogły przynieść skutku (poza konsultacjami technicznymi, z których skorzystano)".
 
Dalej autor wskazuje na polskie zarzuty co do badania prowadzonego przez MAK i opublikowanego przez komisję raportu, zwłaszcza niedociągnięcia we współpracy ze stroną polską. Lecz jednocześnie stwierdza, że dla polskiego badania katastrofy są to fakty mało istotne jeśli chodzi o wyjaśnienia przyczyn katastrofy: "W gruncie rzeczy KBWL LP jest w stanie dokończyć swe prace na podstawie posiadanych już materiałów i informacji, a stosunkowo nieliczne, których brakuje dla dodatkowego potwierdzenia polskich ustaleń, mogą być częściowo uzupełnione w toku śledztw prokuratorskich (śledztwa te, jak się zdaje, nie napotykają na istotne trudności)".
Runął kolejny prawicowy "mit smoleński": nigdy nie wyjaśnimy, nie dowiemy się Prawdy, bo Rosjanie coś tam nie przekazali, na coś tam nie odpowiedzieli.
 
 
"5. Możliwości uregulowania spraw spornych."
 
Prof. Żylicz wymienia również konkretne zarzuty, które strona polska mogłaby podnieść ("Odwołując się" od raportu MAK) oraz wskazuje formy takiego "wejścia w spór międzypaństwowy" i możliwości jego rozwiązywania:
- wystąpienie do rządu rosyjskiego "w celu uregulowania we wzajemnym porozumieniu niektórych spraw związanych z niewypełnieniem zobowiązań wynikających z międzyrządowego porozumienia przez wyznaczoną przez rząd rosyjski do realizacji porozumienia agencję MAK", co miałoby o tyle słabe widoki na powodzenie, że Rosjanie już zamknęli sprawę (raportem MAK) i nie ma powodów dla których mieliby zmienić zdanie;
- zaś w razie niepowodzenia tych rozmów międzyrządowych "rząd polski mógłby rozważyć celowość skorzystania z innych instrumentów prawa międzynarodowego" - w grę wchodzą tu tylko rozwiązanie przewidziane w konwencji chicagowskiej czyli "każde państwo-strona może żądać rozstrzygnięcia przez Radę ICAO sprawy dotyczącej interpretacji lub stosowania konwencji lub jej załączników", zaś od tego rozstrzygnięcie można się z kolei odwołać do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości.
 
Jednocześnie autor nie pozostawia wątpliwości - te kroki nic realnie nie dadzą: "w ciągu 60 lat działania ICAO żadna z pięciu spraw rozpatrywanych w tym trybie przez długie lata nie została rozstrzygnięta przez Radę ani MTS" i skłania się do unikania tych rozwiązań: "rozważania te mają znaczenie raczej teoretyczne, gdyż do sporu międzynarodowego wymagającego rozstrzygnięcia w ICAO dojść nie musi";
- inne możliwości działania (np. "Sprawa interpretacji załącznika konwencji i jego zastosowania w przypadkach na styku lotnictwa cywilnego i państwowego może być zgłoszona przez Polskę pod obrady Zgromadzenia ICAO") ale nie będzie to miało wpływu na badanie tej katastrofy, a skończyć się to może jedynie wnioskami de lege ferenda…
 
 
 
Prawicowym kłamczuszkom z Rzepy dziękuję
 
za zwrócenie uwagi na ciekawy tekst prof. Żylicza
 
:)
 
 
 
 
 
 

  

pilotek
O mnie pilotek

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka